Zobowiązania Beaty Szydło wobec ONZ?
Temat praw osób LGBT wypłynął niespodziewanie we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to Polska przyjęła rekomendacje Rady Praw Człowieka ONZ wzywające rząd Beaty Szydło do poszerzenia Kodeksu karnego o przesłanki związane z orientacją seksualną i tożsamością płciową w kontekście takich spraw jak przemoc czy mowa nienawiści. Obecnie art. 256 Kodeksu karnego przewiduje karanie jedynie za mowę nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość [1]. Przyjęcie zaleceń ONZ przez Polskę było zaskakujące w świetle odrzucenia głosami PiSu projektu Nowoczesnej rozszerzającym art. 256 o właśnie owe przesłanki. Minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, powiedział wówczas, iż „kodeks karny nie powinien stać się narzędziem walki ideologicznej”. Mimo nadziei części środowisk LGBT, w marcu 2018 roku Ministerstwo Sprawiedliwości odniosło się do wrześniowych rekomendacji informując, że rząd nie prowadzi obecnie żadnych prac zmierzających do zwiększenia ochrony praw mniejszości.
Epopeja o związkach
Temat praw osób homoseksualnych wypłynął po raz kolejny za sprawą Nowoczesnej, która w lutym przedstawiła swój projekt ustawy o związkach partnerskich dla par jedno- i różnopłciowych, nad którym partia pracowała we współpracy z organizacjami LGBT. Ustawa, którą firmuje posłanka Nowoczesnej Monika Ros. Projekt zakłada m.in. prawo do przysposobienia dziecka partnera, prawo do wspólnego nazwiska, czy prawo do dziedziczenia po zmarłym partnerze. Wprowadza jednak też tak podstawowe rzeczy jak prawo do uzyskania informacji medycznej o partnerze, gdy ten/ta znajduje się w szpitalu. To prawda, że część z tych spraw można załatwić przed notariuszem, jednak jest to proces żmudny i bardzo kosztowny, a przede wszystkim upokarzający.
Będzie to już ósme podejście do związków partnerskich w Sejmie. Po raz pierwszy temat ten został podjęty przez senatorkę SLD w 2003, Marię Szyszkowską, która opracowała projekt ustawy, jednak nie został on poddany pod głosowanie. W kolejnych latach temat powracał za rządów koalicji PO-PSL, za każdym razem jednak projekty ustawy były odrzucane. Podczas kampanii do Parlamentu w 2015 roku, ówczesna premier Ewa Kopacz obiecała uchwalenie ustawy o związkach partnerskich w przypadku, gdy Platforma Obywatelska wygrałaby wybory. Oczywiście do tego nie doszło. Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu projekt zostanie złożony do laski marszałkowskiej.
Związki kwestią przyzwoitości
Obecnie padają głosy, iż zajmowanie się tym tematem jest bezsensowne, gdy PiS posiada większość bezwzględną w Sejmie, a zatem ustawa i tak przepadnie w pierwszym czytaniu. Jednak wszelkie próby podtrzymania tego tematu na powierzchni są godne uznania, nawet jeśli obliczone tylko na pozyskanie części wyborców lewicowych, gdyż kwestia równości praw w miłości powinna być czymś oczywistym. Każda osoba mająca chociaż minimum przyzwoitości powinna pozwolić innym kochać po swojemu w poczuciu bezpieczeństwa.
Co więcej, obecne społeczeństwo jest gotowe na przyjęcie związków. Według sondażu Ipsos dla oko.press z 2017 roku, wprowadzenie związków popiera 52% Polaków, przeciwnych temu jest 43% [2].
Polska pozostaje jednym z ostatnich sześciu krajów, która nie uznaje par jednopłciowych. Oprócz niej są to Bułgaria, Łotwa, Litwa, Rumunia oraz Słowacja. Jednakże na Litwie i Słowacji trwają prace zmierzające do zmiany tego stanu.
„Polska wyspą wolności”
W ostatni weekend PiS ogłosił nowe otwarcie. W sobotę odbyła się konwencja partii pod hasłem „Polska jest jedna”, na której przemawiali prominentni politycy Prawa i Sprawiedliwości – Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Beata Szydło. W niedzielę politycy tej partii ruszyli w Polskę. Jarosław Kaczyński odwiedził małą miejscowość na zachodzie Polski, Trzciankę, gdzie na spotkaniu z wyborcami wypowiedział się na temat sytuacji mniejszości seksualnych:
„Nic się u nas złego nie dzieje. A zapewniam państwa, że póki my żyjemy, żadnych małżeństw homoseksualnych nie będzie”.
Po czym dodał: „I będziemy spokojnie czekać, aż kraje UE otrzeźwieją. I będzie w Polsce wyspa wolności. Będzie można mówić, co się uważa. W dużej części Europy już dziś wolności nie ma. Jest mowa nienawiści. Za powiedzenie kilku prawdziwych słów, np. że ze związków homoseksualnych nie ma dzieci, można iść do więzienia. W Polsce tego nie będzie, no chyba że dopuścicie do władzy tamtych. Tamci to wprowadzą”.
Mówiąc „tamci” prezes miał zapewne na myśli liberalną część opozycji. Słowa byłego premiera zostały ostro potępione przez organizacje na rzecz praw LGBT, takie jak Miłość Nie Wyklucza oraz Kampania Przeciw Homofobii. W swoim oświadczeniu organizacje te deklarują:
„Nie zgadzamy się na wykorzystywanie polskiej społeczności osób LGBT+ do propagandy politycznej. Nie zgadzamy się na straszenie nami wyborców dla podbicia partyjnych słupków sondażowych”.
Co dalej?
Czas dojrzeć do uznania faktu, że kwestie równości praw osób homoseksualnych i heteroseksualnych nie są kwestią ideologiczną, a oczywistością w Europie w 2018 roku. Obecnej elicie politycznej brakuje jednak odwagi, by wznieść się ponad podziały i ułatwić życie rzeszy polskich obywateli o orientacji odmiennej od heteroseksualnej. Wszyscy jesteśmy w końcu ludźmi zdolnymi do miłości. A nie da się kochać odmawiając prawa do kochania innym.
Suivre les commentaires : |