Wybierać czy nie wybierać? Demokracja w czasach zarazy

, napisane przez Magdalena Smenda

Wszystkie wersje tego artykułu: [Deutsch] [English] [polski]

Wybierać czy nie wybierać? Demokracja w czasach zarazy
Źródło: Flickr

Planowane na 10 maja wybory prezydenckie wciąż nie zmieniły swojej daty. Pytanie, jak wybrać nową głowę państwa w sytuacji bezprecedensowych restrykcji w poruszaniu się, pozostaje otwarte. Zwłaszcza że niektórzy kandydaci na urząd zawiesili swoje kampanie wyborcze i oficjalnie nawołują do przełożenia głosowania.

Doświadczenia francuskie i izraelskie pokazują, iż „chcieć znaczy móc”, jednak nie obywa się bez ofiar, zarówno tych metaforycznych, jak i całkiem konkretnych. Wątpliwości polskich prawników również nie powinny zostać przemilczane. Dla dobra nas wszystkich.

Lekcje z Francji i Izraela

Spójrzmy najpierw na przykłady płynące zza naszych, na tę chwilę zamkniętych, granic. Francja i Izrael zmierzyły się już z analogicznym wyzwaniem w podobnych okolicznościach.

Pierwsza tura francuskich wyborów samorządowych rozpisana na 15 marca odbyła się planowo. Druga natomiast została odwołana i jako powód podano panującą pandemię [1]. Rzecz w tym, że owa pandemia była już w stosunkowo zaawansowanym stadium w połowie marca. Dzień przed wyborami Francja oficjalnie wkroczyła w tzw. 3 stadium epidemii, a wirus był obecny na terytorium całego państwa [2]. Niedługo po głosowaniu członkowie niektórych komisji zaczęli odczuwać symptomy wirusa i w niejednym przypadku obawy okazały się być uzasadnione. Niektórzy z kandydatów biorących udział w wyborach zapowiedzieli złożenie skargi do Trybunału Sprawiedliwości jako podstawę podając „narażenie życia innych” [3]. Co więcej, liczba wyborców, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu była aż o 18 punktów procentowych wyższa niż w analogicznych wyborach 2014 roku. 39% osób, które pozostały w domach, jako przyczynę wskazało strach przed koronawirusem [4]. Pytania o legitymizację wybranych kandydatów nasuwają się same.

Trzecie w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy wybory w Izraelu również odbyły się w cieniu pandemii. Dla osób poddanych domowej kwarantannie stworzono specjalne komisje wyborcze [5]. Co niewątpliwie wymagało ogromnego zaangażowania organizacyjnego i finansowego, biorąc pod uwagę, że ponad 50 tysięcy osób zostało poddanych izolacji [6]. Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów Beni Ganc, lider centrolewicowego bloku, któremu prezydent powierzył misję stworzenia rządu, przyznał, że „czwarte wybory są niemożliwe w czasie kryzysu [7]. Sytuację utrudnia fakt, iż bez zwołania Knesetu, jednoizbowego izraelskiego parlamentu, Ganc nie ma możliwości poddać pod głosowanie składu zaproponowanego przez siebie rządu [8]. Jak zwołać Kneset, gdy obowiązuje zakaz zgromadzeń? W odpowiedzi na orzeczenie Sądu Najwyższego nakazującego zwołanie parlamentu, przewodniczący Knesetu podał się do dymisji. Oczywiście wszystko wpisane jest w walkę polityczną i niechęć premiera Netanjahu do oddania władzy, który po ustąpieniu ze stanowiska musiałby się zmierzyć z zarzutami korupcyjnymi [9]. Summa summarum kryzys ustrojowy postępuje, a rozprzestrzeniający się wirus stał się cynicznie wykorzystywanym narzędziem politycznej rywalizacji.

Stan (nie)nadzwyczajny a wybory

Wracając na polskie podwórko, warto spojrzeć na specyficzny stan prawno-nadzwyczajny, w którym obecnie się znajdujemy. A raczej na brak tego stanu.

Według byłej Rzeczniczki Praw Obywatelskich prof. Ewy Łętowskiej w sposób oczywisty zachodzą przesłanki do wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych, a tzw. ustawa wirusowa ma na celu opanowanie sytuacji bez dzielenia się władzą z administracją samorządową [10]. Również w ocenie obecnego RPO Adama Bodnara art. 228 konstytucji został stworzony właśnie z myślą o takich sytuacjach. Dodatkowo, jak w liście do premiera Mateusza Morawickiego podkreśla Bodnar, „zwalczanie tej epidemii powinno odbywać się w ramach porządku prawnego, do przestrzegania którego zobowiązani są nie tylko obywatele, lecz także organy władzy publicznej [11], sugerując tym samym, że działania rządu wyszły poza te ramy, a stan epidemii, nieprzewidziany w ustawie zasadniczej, rodzi poważne wątpliwości natury prawnej.

Co kluczowe w kontekście głosowania, wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych przewidzianych w Konstytucji RP oznaczałoby obligatoryjne przesunięcie wyborów oraz otwarcie drogi do odszkodowań od Skarbu Państwa [12]. Co więcej, według konstytucji w ciągu 90 dni po zakończeniu stanu nadzwyczajnego nie mogą być przeprowadzone wybory Prezydenta RP, więc należy wziąć pod uwagę kolejne 3 miesiące zwłoki od momentu „powrotu do normalności”.

Dodatkowo pozostaje kwestia prowadzenia kampanii wyborczej. Zdaniem prof. Łętowskiej „wybory to jest problem równych zasad gry dla wszystkich. W tej chwili nie ma równych zasad gry dla wszystkich [13]. Wynika to z faktu, iż jeden kandydat w osobie urzędującego prezydenta RP ma znaczną przewagę w prowadzeniu kampanii wyborczej. Paradoksalnie stajemy więc przed sytuacją, w której poprzez ograniczenie biernych i czynnych praw wyborczych kwintesencja demokracji nabiera charakteru niedemokratycznego.

Najnowszy pomysł rządu, czyli głosowanie korespondencyjne jest określany mianem kontrowersyjnego [14]. Prawdą jest, że taka możliwość istniała już wcześniej. Z tym, że dotyczyła ona kilku tysięcy wyborców, nie milionów obywateli [15]. Liczba możliwych nadużyć i niedociągnięć, a w konsekwencji protestów wyborczych jest ciężka do oszacowania. Ponadto, jak wskazuje prof. Ryszard Piotrkowski, konstytucjonalista z UW, głosowanie korespondencyjne jest wyjątkiem, a więc jego wprowadzenie powinno być szczególnie starannie i ostrożnie wprowadzone [16]. Podczepienie tego przepisu pod Tarczę antykryzysową rodzi kolejne wątpliwości natury prawnej. Jak wskazywał Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 2006 r., nie można wprowadzać żadnych zmian w kodeksie wyborczym na pół roku przed terminem wyborów [17]. Tymczasem obecna ekipa rządząca rozszerzyła głosowanie korespondencyjne na nowe grupy obywateli w nocy z 27 na 28 marca br. [18]

Finalnie warto zauważyć, że wciąż obowiązujący regulamin komisji okręgowych (z dnia 2 marca 2020 r.) nie przewiduje sytuacji nadzwyczajnych. Z oczywistych przyczyn bezpośrednie spotkania komisji wyborczych są niewskazane, a więc jedynym wyjściem, choćby w celu przeprowadzenia szkoleń komisji, jest przejście w tryb zdalny, którego stan prawny na tę chwilę nie zakłada [19].

Chcieć znaczy móc?

Jak pokazał przykład Francji i Izraela przeprowadzenie wyborów w czasie pandemii koronawirusa jest wykonalne. Stanowi jednak przedsięwzięcie karkołomne i budzące wiele wątpliwości. Pytanie, czy cena jaką będzie musiało zapłacić nasze społeczeństwo nie jest zbyt duża. Udawanie, że nic się nie dzieje, a państwo funkcjonuje normalnie, kiedy gołym okiem widać, że jest inaczej, jest zakłamywaniem rzeczywistości. Podążając tą drogą, niedługo zaczniemy odczuwać ból fantomowy po utraconej, mimo przeprowadzonych wyborów, demokracji.

Tymczasem zegar odliczający czas do otwarcia lokali wyborczych zamieszczony na stronie Państwowej Komisji Wyborczej wciąż tyka.

Notatki

[5K. Przewrocka-Aderet, „Izrael po wyborach”, Tygodnik Powszechny, nr 11, 15.03.2020.

Vos commentaires
moderacja a priori

Attention, votre message n’apparaîtra qu’après avoir été relu et approuvé.

Qui êtes-vous ?

Pour afficher votre trombine avec votre message, enregistrez-la d’abord sur gravatar.com (gratuit et indolore) et n’oubliez pas d’indiquer votre adresse e-mail ici.

Ajoutez votre commentaire ici

Ce champ accepte les raccourcis SPIP {{gras}} {italique} -*liste [texte->url] <quote> <code> et le code HTML <q> <del> <ins>. Pour créer des paragraphes, laissez simplement des lignes vides.

Suivre les commentaires : RSS 2.0 | Atom

Czytaj również